Święto, więc na drodze w miarę pusto. Jechało się dobrze ale wraz z każdym kilometrem było chłodniej. Ubrałem się za cienko... Jakby tego było mało 9 km od celu dopadł mnie deszcz.
Przy pierwszej okazji ubrałem przeciwdeszczówkę i do przodu. To było dobrym posunięciem bo po pierwsze, deszcz mi już krzywdy nie zrobił, a po drugie nie marzłem.
Po dojechaniu do celu, no prawie... Bo 1.5 km od celu znak "zakaz ruchu" nie dotyczy mieszkańców i rowerów. Wprawdzie deszcz przestał padać ale 1.5 km z buta... Miałem ochotę jednak podjechać jako "miejscowy", ale w porę ostrzegł mnie jeden turysta żebym lepiej nie jechał bo Policja się tam kręci. I miał rację idąc na miejsce tam i z powrotem 3 razy minął mnie radiowóz.
Samo miejsce warte obejrzenia. Piękne widoki i naprawdę ciekawe formy skalne. Z racji pogody tłumów też nie było. Czas było jednak wracać. Powrót przez Skałę, czyli winkle, maczuga Zamek w Pieskowej Skale. Pomimo lekkiego chłodu, deszczu, nieplanowanego spacerku, wycieczka udana. W sumie 140 km -niewiele ale na poprawę humoru wystarczyło.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Brama_Krakowska_(Dolina_Pr%C4%85dnika)